Plan Wycieczki:
Wybraliśmy Turbacz jako cel naszej zimowej wyprawy. Zamierzamy spędzić noc w schronisku położonym na szczycie, korzystając z 2-dniowego okna czasowego. Startujemy z Krakowa, podróżując samochodem, który zostawimy na parkingu. Nasza trasa rozpocznie się i zakończy w tym samym miejscu, umożliwiając nam pełnodniowe wędrówki zamiast krótkich spacerów. Pierwszego dnia celem jest dotarcie do schroniska, gdzie po całodniowej wędrówce, odpoczniemy, zjemy kolację i spędzimy noc. Drugiego dnia, wybierzemy łatwiejszą trasę powrotną do samochodu.
Przygotowania:
Zważywszy na zimowe warunki, z którymi się zmierzymy, takie jak śnieg i temperatura sięgająca -7 stopni Celsjusza, nasze wyposażenie będzie kluczowe. Oto lista niezbędnych rzeczy, które zabierzemy:
- Kijki trekkingowe – dla lepszego wsparcia i równowagi na śniegu.
- Raki – zapewnią lepszą przyczepność na oblodzonych ścieżkach.
- Czołówki – nieocenione, gdy zaskoczy nas zmrok.
- Termos – aby móc cieszyć się gorącym napojem w trakcie wędrówki.
- Czekolada – szybkie źródło energii.
- Powerbank – aby mieć pewność, że nasze urządzenia elektroniczne nie zabrakną energii.
- Mapa – niezastąpiona, gdy elektronika zawiedzie lub w terenie słabo zasięgowym.
Dodatkowo, zdecydowaliśmy się na własne prowianty, co jest częścią naszej przygody. Dzięki zgrzewarce próżniowej przygotowaliśmy:
- Pikantny gulasz z fasolą – zapakowany próżniowo.
- Rozbite jajka – również zapakowane próżniowo, obok boczku i parówek.
Ta własnoręcznie przygotowana żywność dodaje osobistego charakteru naszej przygodzie, pomimo dostępności jedzenia w schronisku.
Pamiętając o tych wszystkich elementach, nasza wyprawa na Turbacz z pewnością zostanie niezapomnianym doświadczeniem, pełnym przygód i pięknych widoków.
Trasa
Trasa została dostosowana, aby umożliwić dłuższą wędrówkę niż zaledwie 2-3 godziny. Ostateczny plan zakłada, że rozpoczniemy naszą przygodę od parkingu w Koninkach. Następnie, wybierzemy czerwony szlak prowadzący od północy do Przełęczy Borek, gdzie nasza trasa krzyżuje się ze szlakiem żółtym. Tą ścieżką dotrzemy do schroniska. Po krótkim odpoczynku, wyruszymy na szczyt, a powrót do samochodu zaplanowaliśmy szlakiem niebieskim. Mimo że na mapie trasa wydaje się prosta, w terenie może przynieść wiele niespodzianek.
Dzień 1
Rano, jak to bywa, nie spieszyliśmy się zbytnio, więc po około dwóch godzinach jazdy z Krakowa dotarliśmy na parking niedaleko Kolejki Linowej Tobołów i stoku narciarskiego (https://maps.app.goo.gl/Krqica8dsy5QPSRx5). Mimo że parking był prawie pełny, znalezienie miejsca nie sprawiło większego problemu. Opłata za dobę parkowania wynosi 25 PLN, więc od razu uregulowaliśmy opłatę za dwa dni.
Początek trasy
Naszą wędrówkę rozpoczęliśmy od niebieskiego szlaku, tuż przy wyjściu z parkingu znajduje się Punkt Sprzedaży Biletów do Gorczańskiego Parku Narodowego. Ceny biletów prezentują się następująco:
- Bilet normalny 1-dniowy: 8,00 zł
- Bilet ulgowy 1-dniowy: 4,00 zł
- Bilet normalny 3-dniowy: 16,00 zł
- Bilet ulgowy 3-dniowy: 8,00 zł
- Bilet normalny 7-dniowy: 40,00 zł
- Bilet ulgowy 7-dniowy: 20,00 zł
- Bilet normalny 3-miesięczny (imienny, ważny 90 dni od zakupu): 160,00 zł
- Bilet ulgowy 3-miesięczny (imienny, ważny 90 dni od zakupu): 80,00 zł
Ja osobiście nie musiałem nabywać biletu, dzięki posiadaniu Karty Dużej Rodziny. 🙂
Droga wiodła nas do pierwszej tabliczki, gdzie połączyliśmy się ze szlakami zielonym i czerwonym. Przy kolejnej tabliczce skręciliśmy ostro w lewo, kontynuując marsz czerwonym szlakiem. Pomimo że szlak jest dość łatwy, świeżo spadły śnieg wymagał od nas dodatkowej uwagi. Na początku nie było konieczności zakładania raków. Pogoda była piękna i bezwietrzna, temperatura około -3 stopnie Celsjusza. Po drodze mogliśmy podziwiać oszronione drzewa i płynący obok strumyk. Tradycyjnie, zatrzymaliśmy się na chwilę, by napić się ciepłej herbaty i zjeść kilka kanapek. Od Polany Potasznia trasa ponownie zaczęła się wznosić, powodując niewielką zadyszkę.
Przełęcz Borek
Po 4,5 godzinach dotarliśmy do Przełęczy Borek, gdzie po raz pierwszy na szlaku spotkaliśmy innych ludzi. Wielu z nich zjeżdżało na nartach, co wydawało się być sporym wyzwaniem. Zmieniliśmy szlak na żółty, prowadzący już wąską, bardziej wymagającą ścieżką.
Hala Turbacz
Hala Turbacz
Hala Turbacz to jeden z najbardziej malowniczych obszarów w Gorcach, zachwycający swoją przyrodą i widokami. Położona jest w bliskim sąsiedztwie schroniska PTTK na Turbaczu, co czyni ją łatwo dostępną dla turystów pragnących cieszyć się pięknem górskich krajobrazów. Hala rozpościera się na wysokości około 1280 m n.p.m., oferując niezapomniane panoramy na Tatry, Pieniny oraz Beskidy.
Co sprawia, że Hala Turbacz jest wyjątkowa?
- Bogactwo flory: Hala Turbacz jest domem dla wielu gatunków roślinności górskiej, w tym rzadkich i chronionych. Wiosna i lato to najlepszy czas, aby podziwiać tu kwitnące łąki.
- Widoki: Z hali roztaczają się jedne z najpiękniejszych widoków w całych Gorcach. Przy dobrej pogodzie można stąd zobaczyć nie tylko pobliskie pasma górskie, ale nawet odległe szczyty Tatr.
- Szlaki turystyczne: Hala Turbacz jest świetnym punktem wypadowym na wiele szlaków turystycznych o różnym stopniu trudności, co sprawia, że jest idealna zarówno dla doświadczonych wędrowców, jak i rodzin z dziećmi.
- Bliskość schroniska: Bezpośrednie sąsiedztwo schroniska PTTK na Turbaczu zapewnia łatwy dostęp do noclegów i posiłków, co jest dużym udogodnieniem dla turystów.
Dlaczego warto odwiedzić?
Hala Turbacz to miejsce, gdzie można naprawdę odpocząć i nacieszyć oczy pięknem natury. Czyste powietrze, spokój i możliwość bliskiego kontaktu z przyrodą czynią z niej idealne miejsce na wyciszenie i relaks. Dla miłośników aktywnego wypoczynku, hala oferuje liczne trasy piesze i rowerowe, które prowadzą przez malownicze krajobrazy Gorców.
Odwiedzając Halę Turbacz, zyskujemy nie tylko możliwość podziwiania niesamowitych widoków, ale także szansę na spędzenie czasu w miejscu, które łączy w sobie piękno i spokój górskiej przyrody. Jest to idealna destynacja dla każdego, kto szuka ucieczki od miejskiego zgiełku i pragnie zaznać prawdziwego odpoczynku na łonie natury.
Kolejna godzina marszu wyprowadziła nas z lasu na Halę Turbacz. Wiatr znacznie się wzmógł, a zmierzch i gęsta mgła znacznie ograniczały widoczność, uniemożliwiając dostrzeżenie znaków czy innych turystów. Dotarliśmy do oblodzonego kierunkowskazu, przypominającego sceny z filmów. Połączyliśmy się ze szlakami zielonym i niebieskim, podążając za zasypanymi śladami w miejscach, gdzie szlak był niewidoczny.
Schronisko PTTK Turbacz
PTTK Turbacz
PTTK Turbacz nie tylko zachwyca swoją lokalizacją i widokami, ale także posiada bogatą historię, która przyciąga miłośników gór oraz kultury. Schronisko, położone na szczycie Turbacza, od lat 30. XX wieku stanowi kluczowe miejsce dla turystyki i krajoznawstwa w Polskich Górach.
Początki schroniska
Historia schroniska na Turbaczu sięga lat 30. XX wieku, kiedy to Polskie Towarzystwo Tatrzańskie (PTT), poprzednik Polskiego Towarzystwa Turystyczno-Krajoznawczego (PTTK), postanowiło wybudować schronisko w Gorcach. Budowa rozpoczęła się w 1937 roku, a uroczyste otwarcie miało miejsce w 1938 roku. Było to wydarzenie o wielkim znaczeniu dla rozwoju turystyki w regionie.
Schronisko podczas wojny
Okres II wojny światowej był trudnym czasem dla schroniska, które zostało częściowo zniszczone. Pomimo tych trudności, już wkrótce po zakończeniu działań wojennych, schronisko zostało odbudowane i ponownie otwarte dla turystów, co stanowiło ważny krok w odbudowie polskiej turystyki górskiej.
Rozwój po wojnie
Po wojnie schronisko na Turbaczu szybko stało się popularnym miejscem wśród turystów i miłośników gór. W latach powojennych przeszło kilka modernizacji i rozbudów, aby sprostać rosnącym potrzebom odwiedzających. Z biegiem lat, dzięki swojej malowniczej lokalizacji i doskonałej bazie wypadowej na liczne szlaki turystyczne, schronisko zyskało miano jednego z najbardziej cenionych miejsc w polskich górach.
Dziedzictwo i współczesność
Dziś schronisko PTTK na Turbaczu nie tylko oferuje noclegi i wyżywienie dla turystów, ale również pełni rolę centrum kultury górskiej, organizując wydarzenia, spotkania i szkolenia. Jest to miejsce, gdzie żywa jest tradycja i historia polskiego turystyki górskiej, a jednocześnie schronisko dynamicznie wpisuje się w współczesne potrzeby odwiedzających.
Odwiedzając schronisko PTTK Turbacz, nie tylko korzystamy z jego gościnności i pięknych widoków, ale także stajemy się częścią jego bogatej, wielowarstwowej historii. To miejsce, gdzie przeszłość i teraźniejszość spotykają się, tworząc niepowtarzalną atmosferę, idealną dla każdego, kto pragnie głębiej zrozumieć i doświadczyć polskiej kultury górskiej.
Strona PTTK Turbacz Wikipedia PTTK Turbacz
Zaledwie kilka minut później, otaczają nas ponownie gęste drzewa, które skutecznie osłaniają nas przed wiatrem, sprawiając, że podróż staje się znacznie przyjemniejsza. Wiatr, który dotąd nieustannie towarzyszył nam w naszej wędrówce, teraz słabnie, a droga pod naszymi stopami staje się łagodniejsza. Naprzeciwko nas, pośród zimowej scenerii, z gracją zjeżdżają narciarze biegowi już z włączonymi czołówkami bo zrobiło się ciemno. Mija kolejne 45 minut naszej wędrówki, kiedy w końcu docieramy do naszego dzisiejszego celu – schroniska. Pomimo że otacza nas już ciemność, udaje nam się znaleźć sposób na pozdrowienie naszych rodzin. Machamy do nich przez internetową kamerę, która transmituje obraz z okolicy schroniska, dając im znak, że szczęśliwie dotarliśmy na miejsce. Widok z niej można oglądać w Internecie https://turbacz-gorce.webcamera.pl/. To przypomnienie o tym, jak nowoczesne technologie mogą łączyć ludzi, nawet gdy dzielą ich kilometry górskich ścieżek.
Rezerwację naszego pobytu zrealizowaliśmy za pośrednictwem oficjalnej strony schroniska (https://turbacz.net/noclegi), co okazało się procesem szybkim i wygodnym. Schronisko, już na etapie rezerwacji, pobiera 50% wartości zaliczki, co jest standardową praktyką. Pozostałą część opłaty uregulowaliśmy bezpośrednio na miejscu.
Wybraliśmy pokój typu studio, co oznaczało, że mieliśmy do dyspozycji prywatną łazienkę oraz aneks kuchenny. Łazienka prezentowała się czysto, jednak musieliśmy zmierzyć się z niedogodnością zimnej wody, co uczyniło myśl o prysznicu mniej kuszącą. Z drugiej strony, aneks kuchenny był znakomicie wyposażony – znajdowała się tam lodówka, płyta grzewcza, szklanki, talerze oraz zlewozmywak, co umożliwiło nam łatwe przygotowanie posiłków. Łóżka były wygodne, a pościel nieskazitelnie czysta. Warto jednak pamiętać o zabraniu własnych ręczników, gdyż te nie są dostępne w pokoju.
Recepcja usytuowana jest dogodnie naprzeciwko głównego wejścia, po drugiej stronie przestronnego holu. Na parterze znajduje się również przytulne pomieszczenie, gdzie goście mogą zagotować wodę. Restauracja schroniska, położona na pierwszym piętrze, tego dnia cieszyła się dużym zainteresowaniem, co było zauważalne zarówno po ilości gości, jak i atmosferze miejsca. Obsługa, choć niezwykle miła, miała pełne ręce roboty, obsługując zarówno bar, jak i recepcję, co przy pełnym schronisku wymagało od nich sporej zręczności organizacyjnej. Nasze późne zameldowanie wydawało się być dla personelu pewnego rodzaju ulgą 🙂
Menu restauracji było intrygujące, choć ceny, jak na lokalizację na wysokości 1283 m n.p.m., były nieco wyższe. Decydując się na lekki posiłek, zamówiliśmy żurek oraz, oczywiście, kilka piw. Restauracja była otwarta do około 21:00, lecz po tej godzinie nadal można było pozostać, korzystając z możliwości grania w gry. Zauważyliśmy, że wielu gości przynosi ze sobą dodatkowe „wspomagacze”, co świadczy o liberalnym podejściu schroniska do spędzania czasu w jego murach.
Dzień 2
Po intensywnym i pełnym wrażeń dniu, zasłużony odpoczynek okazał się niezwykle regenerujący. Spać [poszliśmy dość wcześnie, co pozwoliło nam zebrać siły na kolejne wyzwania. Poranek przywitał nas świeżością i energią do działania. W kuchni, przygotowaliśmy pożywne śniadanie – jajecznicę na chrupiącym boczku. To była idealna uczta, by rozpocząć dzień pełen nowych przygód.
Niezastąpionym towarzyszem naszej kulinarnej podróży okazała się wakownica próżniowa. Dzięki niej, mogliśmy zabrać dokładnie tyle składników, ile było nam potrzebnych, minimalizując przy tym ilość odpadów i niepotrzebnych opakowań. To proste, a zarazem genialne rozwiązanie, które pozwala na ekologiczne i praktyczne zarządzanie prowiantem podczas górskich eskapad.
Procedura wymeldowania z schroniska, ustalona na godzinę 10:00 rano, nie stanowiła dla nas żadnego wyzwania. Z energią i zapałem, już ubrani i gotowi do drogi, wyruszyliśmy w kierunku szczytu Turbacza.
Turbacz – Wysokość n.p.m.: 1 310 m
Turbacz
Szczyt Turbacz, dumnie wznoszący się na wysokości 1310 metrów n.p.m., stanowi serce Gorców i jest jednym z najbardziej cenionych celów wędrówek miłośników gór. Jego unikalna lokalizacja sprawia, że z jego szczytu roztaczają się zapierające dech w piersiach panoramy na Tatry, Beskidy, a nawet Pieniny, co czyni go wyjątkowym punktem widokowym. Turbacz jest nie tylko popularnym miejscem wypoczynku ze względu na łagodne podejścia i dobrze oznakowane szlaki, ale również ważnym centrum kultury górskiej. W pobliżu szczytu znajduje się schronisko PTTK, które stanowi bazę wypadową dla wielu turystów, pragnących zgłębić tajemnice gorczańskich lasów i łąk. Charakterystyczne dla Turbacza jest jego bogactwo przyrodnicze, w tym rzadkie gatunki flory i fauny, co sprawia, że każda wizyta na tym szczyt jest nie tylko okazją do aktywnego wypoczynku, ale także do obcowania z niezwykłą przyrodą. Turbacz, z jego malowniczymi krajobrazami i gościnnym schroniskiem, pozostaje jednym z tych miejsc na mapie Polski, które każdy miłośnik gór powinien odwiedzić, by na własne oczy przekonać się o jego niepowtarzalnym uroku.
Turbacz, wznoszący się na wysokość 1320 m n.p.m., przywitał nas tego dnia dość wietrzną aurą i temperaturą oscylującą wokół -7 stopni Celsjusza. Postanowiliśmy wykorzystać tę okazję, aby przetestować nasze nowo zakupione raki, nabyte za 45 PLN w Decathlonie – jedne z bardziej przystępnych cenowo opcji. Droga na szczyt okazała się być fantastycznym doświadczeniem, tym bardziej że ślady na szlaku wskazywały, iż większość turystów wybrała ten cel dzień wcześniej, pozostawiając trasę niemal dziewiczo zasypaną śniegiem.
My jednak, idąc pod prąd, postanowiliśmy zdobyć szczyt w porannej aurze. Otaczające nas widoki były niczym z baśni – śnieg okrywający drzewa tworzył fantastyczny, niemal baśniowy krajobraz. Marsz z schroniska na szczyt zajął nam około 20 minut, ale każda chwila tej wędrówki była warta wysiłku. Na samym szczycie Turbacza, jak przystało na górski wierzchołek, wiatr wiał zdecydowanie mocniej, a zaspy śniegu były na tyle wysokie, że nawet ławka znalazła się pod białym puchem.
Mimo niesprzyjających warunków, spotkaliśmy kilku innych turystów, z którymi wspólnie celebrowaliśmy nasze małe zwycięstwo – zdobycie szczytu. Nie zabrakło okazji do zrobienia zdjęć, które staną się pamiątką tego osiągnięcia. Następnie, zdecydowaliśmy się na powrót tą samą drogą przez schronisko, aż do malowniczej Hali Turbacz.
Zejście
Po dotarciu na Halę Turbacz, zdecydowaliśmy się na zmianę naszej trasy w stosunku do tej, którą wybraliśmy pierwszego dnia. Powód był prosty – po przebytych kilometrach, perspektywa kolejnych 17 km marszu już nas nie pociągała. Tym razem wybraliśmy niebieski szlak prowadzący do parkingu. Mimo że z pozoru mogło się wydawać, że zejście będzie łatwiejsze, rzeczywistość szybko zweryfikowała nasze oczekiwania. Może to kwestia zmęczenia po poprzednich wędrówkach, ale trasa ta okazała się wymagająca. Szlak prowadził przez gęste lasy, co zapewniało ochronę przed wiatrem i dawało nieco ulgi. W naszej grupie znaleźli się jednak śmiałkowie, dla których zwykłe schodzenie wydawało się zbyt monotonne. Postanowili oni nadać marszowi dodatkowego ducha przygody, zjeżdżając na tyłku tam, gdzie tylko było to możliwe. Jak to się mówi – młodość ma swoje prawa, a ten dzień na pewno na długo zostanie w naszej pamięci jako pełen lekkiego szaleństwa i radosnego zmęczenia.
W naszej grupie znaleźli się jednak śmiałkowie, dla których zwykłe schodzenie wydawało się zbyt monotonne. Postanowili oni nadać marszowi dodatkowego ducha przygody, zjeżdżając na tyłku tam, gdzie tylko było to możliwe. Jak to się mówi – młodość ma swoje prawa, a ten dzień na pewno na długo zostanie w naszej pamięci jako pełen lekkiego szaleństwa i radosnego zmęczenia.